środa, 14 czerwca 2017

31. Czekoladowe paletki od Makeup Revolution | Chocolate Vice & Salted Caramel | Tanio a dobrze?



Tak jak pisałam w poprzednim poście ostatnio przybyło mi sporo nowych rzeczy. Kolejnymi świeżynkami, które przygarnęłam są dwie paletki z "Makeup Revolution". Są to dokładnie Chocolate Vice i Salted Caramel. Może i jest trochę za późno na mianowanie ich "swieżynkami" bo przecież hucznie o nich było już milion lat temu, ale wybaczcie moje spóźnienie. Nie mogę im odpuścić, więc przymknijmy na to oko przechodząc dalej!

Pewne już jest, że produkty kuszą swoją niską ceną, opakowaniem w kształcie czekolady (które zresztą ma się ochotę schrupać) i dobrze współgrającym ze sobą połączeniem kolorów. Nie mogłam się oprzeć - tym bardziej, że to był koszt na prawdę paru groszy. W Polsce dostaniecie jedną za ok. 40 złotych. Ja kupiłam dwie za granicą płacąc niecałe 15 euro. 

Normalnie nie zwróciłabym na nią uwagi, bo w przypadku paletek bardzo często cena idzie w parze z jakością. No ale tyle ludzi się nią zachwycało. Pomyślałam, że może faktycznie jest to perełka, którą warto przygarnąć pod swe skrzydła. 


PIERWSZA PALETKA: SALTED CARMEL 

To był mój pewniak. Wiedziałam, że w najbliższym czasie wyląduje u mnie w domu. Ostatnio karmelowe odcienie rozkochały mnie w sobie na dobre. Dziewczyny na youtubie tworzyły z nimi przepiękne makijaże. Chciałam przekonać się czy i mi pasują, a za taką cenę nie było się nad czym zastanawiać. 

Jeśli miałabym przydzielić ten produkt konkretnej "parze oczu" to bez zastanowienia 
poleciłabym go każdej kobiecie. Paleta jest utrzymana w neutralnych barwach, ale bardziej uchylających się ku tym ciepłym. Sprawdzi się na codzień. Są tutaj kolory podstawowe, którymi spokojnie damy radę stworzyć makijaż do pracy czy szkoły. Znajdziemy też dużo karmelowych odcieni i dwa kompletnie zaskakujące które stanowią "wybryk natury", bo odbiegają od swoich koleżanek, czyli - róż i niebieski.


Od razu pokażę wam swatche, bo wiem, że zdjęcia paletki zbyt dużo nie oddają.
 Pięć pierwszych kolorów to totalna baza która umożliwi nam rozpoczęcie makijażu od podstaw, Moim ulubionym jest "Heavenly". Jest to mieszanka brązu z różem co oddaje bardzo ładny efekt w załamaniu powieki. Fakt faktem trzeba się napracować, bo ten kolor akurat jest słabo napigmentowany, ale warto próbować.


Kolejne pięć kolorów to już mieszanka wykończeń i tonacji, od matowej po błyszczącą. Odcień "Cake" jest dość dziwny i kompletnie ciężki w nałożeniu, zupełnie jakby nie trzymał się skóry, a tylko w niektórych miejscach się jej złapał. Jest też brokatowy, więc nie mam zamiaru go używać. Z kolei "Crunch" to też pigmentacja pozostawiająca wiele do życzenia i żeby uzyskać efekt jakie widzą nasze oczy w palecie trzeba milion razy go aplikować - strata czasu.


Ostatnia piątka jest moim zdaniem najlepsza. Uwielbiam "Spoon" - jest delikatny, kobiecy i ładnie się prezentuje.


PALETKA: CHOCOLATE VICE

Ten model to też nie jest jakaś szalona wariacja kolorów, ale już większa decyzja do rozważenia, bo ostatnia piątka to kolory uciekające w róże. A te nie każdemu pasują. Znajdziemy tu o wiele mniej matowych wykończeń niż w "Salted Caramel", ale za to cienie metaliczne mają o wiele lepszy pigment niż te u góry. Producent oferuje nam tym razem więcej zimnych odcieni.


Pierwsza piątka zawiera tylko dwa maty - "Sway" oraz "Convert", ale można nimi spokojnie zacząć makijaż. Reszta to jak widzicie odcienie żółte i jeden chłodny. Kolor "Require" wyszedł nie do końca tak jak w rzeczywistości, bo ma domieszki różu w sobie, których tutaj nie widać. Jest to mój ulubiony kolor z całej palety. 


Następny poziom to totalny neutral, który znajdziecie w większości paletek. Kolor "Persuade" ma mega dobrą pigmentację, wystarczy odrobina by dał efekt. Z kolei "Lust" to jakaś porażka. Ni to niebieski, ni czarny, ni szary - do tego słabo wygląda. Trzy razy nie!


I znowu ostatnia piątka jest moją ulubioną!  Przepiękne kolory, które ładnie podkreślą niebieską i brązową tęczówkę. Ciepły brąz "Maleficence" to poezja pigmentacji, był zaskoczeniem dla mnie. 




OPAKOWANIE

Teraz trochę o sprawach technicznych. Chyba nie muszę mówić, że paletki przyciągają wzrok i budzą w nas potrzebę posiadania ich. Kochamy czekoladę, nawet jeśli ma ona przybrać plastikową postać. Co za różnica! Produkt sam w sobie jest dość ciężki, ale jak wspomniałam jest wykonany z plastiku, więc wydaje się kruchy i wolałabym, żeby nigdy mi nie upadł. Zapięcie jest na zatrzask, który już mi się rozwalił niestety, więc tutaj można polemizować.


 W środku znajdziemy lusterko całkiem dobrej jakości, które nie zniekształca - za to plus! Obie paletki posiadają po 16 cieni, w tym znajdziemy odcienie matowe, połyskujące i metaliczne. Producent miał fajny pomysł, bo do każdej z nich dodał po dwa większych rozmiarów kolory, które najszybciej ulegają opróżnieniu. Super sprawa, cieliste kolory zawsze kończą mi się w ekspresowym tempie :)



PODSUMOWUJĄC: JAKOŚĆ CIENI W OBYDWÓCH PALETKACH

| CHOCOLATE VICE & SALTED CARMEL |

Tutaj nie ma co oczekiwać cudów i porównywać paletek do tych z wyższych cenowo półek, bo jest to zapewne zupełnie różny nakład w produkcje. Jak już pewnie zwróciliście uwagę - pigmentacja cieni jest różnorodna. Nie można powiedzieć, że wszystkie cienie w paletce są beznadziejne, bo znajdą się i takie, których pigmentacja mocno mnie zaskoczyła. Pozytywnie, o dziwo.

Generalnie cienie matowe pomarańczowe i ciemne brązy w obydwóch paletkach to dobra robota. Z kolei połyskujące cienie i z drobinkami - powiedzmy, że mogłoby być lepiej. Trzeba się napracować lub nakładać je na mokro, żeby oddały zamierzony efekt, ale za taką cenę nie ma co wymagać. Lubią się też osypywać, ale przy tańszych paletkach to już norma.



Ich konsystencji nie przyznałabym określenia "kremowej", ale nie jest źle. Rozcierają się raz lepiej raz gorzej. Mogę powiedzieć, że po prostu producent do jednych cieni przyłożył się bardziej a do drugich mniej. Marka ma w swojej ofercie mnóstwo innych paletek, które posiadają równie ciekawe kolory co moje dwie, więc myślę, że może to być dobra inwestycja dla amatarów na początek by określić w jakich tonach mają się najlepiej :)

Jeśli posiadasz, którąś z czekoladek od Makeup Revoltion to chętnie poczytam o Twoich doświadczeniach z nimi :) 



12 komentarzy:

  1. Mam paletkę Vice i Death By Chocolate. Jak za tą cenę nie mogę narzekać. Niektóre cienie lepiej napigmentowane, a jedne gorzej. Jednak maluję się nimi na co dzień i makijaż naprawdę fajnie wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - jak za tak cenę to nie ma co wymagać, a też nie są jakieś złe. Tak jak mówisz, jedne cienie lepszej jakości, drugie gorszej. Można nimi stworzyć makijaż, ale trzeba więcej pracy wkładać w aplikacje niż w przypadku droższych palet :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Do mnie chyba też bardziej przemawia Chocolate Vice :)

      Usuń
  3. Uwielbiam te paletki, najczęściej korzystam z brązów <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam paletkę REVOLUTION (redemption palette iconic 3), którą niektórzy porównują do słynnej Naked 3. Nie miałam do czynienia z paletą NAKED, ale REVOLUTION to dosłowne spełnienie moich podstawowych potrzeb. Odpowiednik cienia "Nooner" stosuję do przyciemnienia kącika oka, natomiast ciemniejsze idealnie sprawdzają się do smookey eye i jako eyelinery. Uwielbiam tę paletkę. Prawdopodobnie po jej ukończeniu zainwestuję w NAKED dla porównania jakości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrzyłam kiedyś na nią w Rossmanie, ale ostatecznie zrezygnowałam :p fajnie, że tak dobrze się u Ciebie sprawdza :) ja też nie miałam jeszcze żadnej paletki od NAKED, ale podejrzewam, że jakość cieni jest o niebo lepsza od tanszych zamienników (ale kto wie :p)

      Usuń
  5. Mam jedną ich czekoladkę i bardzo sobie chwalę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są w porządku, ale moje serce zostaje przy niezastąpionych paletkach z Zoevy :)

      Usuń

TOP