środa, 22 marca 2017

17. Tanie znaczy gorsze, a droższe lepsze? | Alverde żel-krem do mycia twarzy | EDYTOWANY |


Dzisiaj słowo "tanie" kojarzy nam się z tandetą i bezużytecznością, z kolei "drogie" z luksusem.
Widząc krem za 500 złotych myślimy, że jest to produkt na którym można polegać i mamy do niego większe zaufanie niż do tego za 40 złotych. Ale czy faktycznie takie stwierdzenie ma prawo bytu? W kosmetyce to różnie wygląda i wiem na pewno, że nie można polegać tylko na cenie i etykiecie, a wyłącznie na własnym doświadczeniu i rozumie. 

 Miejmy na uwadze, że nie zawsze drogi kosmetyk będzie tą perłą dla naszej skóry i tak samo nie myślmy, że zawsze okaże się on najgorszy, bo to nie o to chodzi. Chcę tylko was przestrzec przed nieudanymi zakupami. 

To już nawet nie chodzi o to czy w takim kosmetyku jest chemia czy jej nie ma, bo ona nie jest diabłem wcielonym (musi być po prostu dobrze przemyślana, a substancje w składzie się nawzajem uzupełniać). Mam na myśli to, że zdarza się kiedy drogie maski bądź kremy nie mają w sobie nic aż nadto specjalnego i "pozaziemskiego" czego nie moglibyśmy znaleźć w kremach z niższej półki cenowej, więc po co wydawać na nie pieniądze?


Za przykład podam maskę od Glam Glow, która kosztuje ponad 200 złotych. W tej cenie można już dostać krem, ale mimo to schodzi jak świeże bułeczki. Po prostu brak mi słów, bo na rynku kupicie już za 10, a za 50 złotych to już w ogóle dobrą maskę np.od Lush'a. Po co wydawać więcej? No tak - ona się wyróżnia na tle innych, zgodzę się. Ceną, a składem w ogóle. Już lepiej samemu zrobić i zaoszczędzić pieniądze. Uważam, że za maskę nie ma co przepłacać.

Zapytacie więc - jak kupować, żeby nie zbłądzić? Nie ma na to receptury, bo tak czy inaczej składy są dla nas zagadką. Nie znamy procesu pozyskania składników, kraju pochodzenia oraz ich stężenia, dlatego jeden składnik w wielu różnych kosmetykach może działać zupełnie różnie. W przypadku tanich kosmetyków można jeszcze zastosować metodę prób i błędów, ale w droższych lepiej nie ryzykować i kupić wcześniej próbkę. Jeśli przymierzacie się do zakupu drogiego kremu to przestudiujcie dokładnie internet, być może pojawi się jakaś informacja, która więcej powie nam o jego składzie. (mam tu na myśli raczej stronę producenta, a nie blogi pasjonatów). 


No więc już wiecie, że nie zawsze kosmetyki za gigantyczną sumę są warte swojej ceny, ale czy są te które mają prawo tyle kosztować? Myślę, że tak, ale z pewnością nie będzie to każdy z nich. Czasami po prostu sposób pozyskania jakiegoś wyjątkowego składnika wymaga dużych kosztów lub nawet poświęconego czasu, dlatego cena może pójść w górę. Kraj pochodzenia produktu, transport i inne sprawy kulisowe też mogą zależeć od ceny. 

Chcę was uczulić na to, że nie zawsze jest sens kupowania drogich produktów. Zanim zaopatrzycie się w taką rzecz przetestujcie ją wcześniej i upewnijcie się czy aby na pewno skład jest wyjątkowy i ta cena rozsądna. 

Z kolei tanie kosmetyki to nie zawsze tylko buble i koniec. Na takiej półce cenowej też bywa różnie, bo producenci różnie serwują swoje "dania". Jedni stawiają na naturę, drudzy na chemie ( w tym jedni na przemyślaną, drudzy nie), ale to nie znaczy, że są one zawsze najgorsze składowo, bez sensowne i nie dające efektów. Sama już znalazłam wiele perełek bez których nie wyobrażam sobie makijażu lub codziennej pięlęgnacji za bardzo niską cenę.

Na dowód tego, że można kupić dobry produkt w niskiej cenie zachęcam was do przeczytania poniższej recenzji mojej perełki do oczyszczania twarzy. 



Alverde Heilerde Waschcreme to krem-żel myjący, który za granicą kosztuje 3, a w Polsce ok. 12 złotych a robi naprawdę dobrą robotę. Producent pisze o nim jako o "usuwaczu zaskórników" oraz że jest to produkt, który nadaje się do cery zanieczyszczonej. W jego składzie meldują się: 


  • Olej kukurydziany - to olej, który ma w sobie witaminę E, która jest uznawana za witaminę "młodości". Ujędrnia naszą skórę, spowalnia procesy starzenia i dobrze ją regeneruje. Olej sam w sobie nawilża i pozostawia skórę gładką ( tak na marginesie - jest on już na drugim miejscu zaraz po wodzie - można? można!)

  • Olej ze słodkich migdałów - to kolejny z tych, który powinien dobrze nawilżyć cerę przy czym też usunąć martwe komórki. Jest bogaty w antyoksydanty czyli w substancje, które chronią nas przed chorobami cywilizacyjnymi (wit. A, E) oraz przed starzeniem na które ma wpływ między innymi stres. 

  • Ekstakt z czerwonej pluskiwcy groniastej - przyznam się wam, że sama pierwszy raz słyszę o czymś takim. Byłam równie w szoku jak doczytałam za jakie właściwości ta roślina zielarska odpowiada. Jest ona bogata w tkz. izoflawony (tak wiem, że te nazwy są skomplikowane), ale również działają one przeciwstarzeniowo. Wpływają na wzrost i podział komórek, pobudzają do pracy kwas hialuronowy i inne naturalne upiększacze, których niestety z wiekiem praca się pogarsza. 

  • Ekstrakt z trzciny cukrowej - zwalcza zaskórniki i odpowiada za odżywienie skóry. Równie jak te wyżej wykazuje właściwości przeciwstarzeniowe. O tak, wiek 20 lat to idealny start, żeby zacząć się tym martwić. 

  • Ekstrakt z cytryny - to jest to co kocham nad życie! Jak to już sama nazwa mówi - cytrus - to bogaty owoc w witaminę C, która rozjaśnia naszą cerę, rewitalizuje, działa przeciwzapalnie, wygładza i pobudza nasze komórki do pracy.

    To tylko część tych małych cudów natury, które zawiera krem-żel od Alverde.
 Ma on jeszcze kilka innych wykazujących podobne właściwości. Taki kosmetyk za 12 złotych? Godny polecenia!


Przede wszystkim producent dotrzymał słowa i kosmetyk nawilżył moją cerę, więc was również nie powinien przesuszać. To było dla mnie nowością, bo z reguły żaden kosmetyk do mycia twarzy nie odbił jakiegoś szczególnego piętna w pielęgnacji mojej cery, a czasem właśnie wysuszał.

 To pierwszy taki naturalniejszy żel-krem w mojej kolekcji i naprawdę czuję różnicę pod palcami gdy zmywam makijaż lub gdy myje rano twarz. Skóra wydaje się świeża, oczyszczona i przyjemnie zmiękczona. Produkt ma dość specyficzny kolor i konsystencję, która nieco przypomina krem, ale razem z wodą dobrze się go rozprowadza. Co do pryszczy to niestety nie wypowiem się, bo nie mam z nimi zbytnio kłopotów, ale polecam wam ten produkt, bo nie kosztuje wiele a mi pokazał nowe możliwości kosmetyków :) Stacjonarnie dostaniecie go w Niemczech i Czechach w DM, a w Polsce na pewno przez internet można go gdzieś zamówić :) 





6 komentarzy:

  1. Dokładnie. Sama czasami łapię się na myśleniu, że jak widzę droższy produkt to myślę że jest lepszy, po czym przeanalizuję skład i dociera do mnie, że produkt jest dużo gorszy, niż produkt o ponad połowę od niego tańszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarza się tak, bo właśnie tym polega marketing - żebyśmy mu uległy. Dobrze, że mamy coraz większą świadomość "kosmetyczną" i się nie dajemy :)

      Usuń
  2. Czasami kosmetyki z dużo niższej półki są o niebo lepsze od tych bardzo drogich . Kosmetyk kosmetykowi nie równy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jeśli chodzi o kolorówkę tak jest. A niektóre tanie produkty potrafią na prawdę być dobrej jakości :) tak jak napisałaś - kosmetyk kosmetykowi nie równy, czy to ten z niższej półki czy z wyższej :)

      Usuń
  3. Bardzo dobrze ujęte, sama już się o tym przekonałam, że tańsze nie znaczy gorsze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, można znaleźć wiele tanich perełek :)

      Usuń

TOP